Bali nie było naszym pierwszym wyborem, jeśli chodzi o kwietniowy urlop. Przyznaję, że ostatecznie przekonał mnie wybór wśród hoteli. Chciałam tego po prostu doświadczyć. Tego, czyli po prostu balijskiej bazy hotelowej znanej już na całym świecie. Bali oprócz tego, że ma wiele do zaoferowania jako wyspa to również jest miejscem gdzie znajdziemy takie noclegi, o których w Europie nam się nie śniło a po drugie w cenach, o których nam się nie śniło. Na Bali spaliśmy aż w 7 różnych miejscach! Było intensywnie ale dzięki temu mogliśmy z łatwością eksplorować wyspę z różnych miejsc. Zapraszam na przegląd hoteli, które zaliczyliśmy!
Bali na początek, czyli cześć Canggu
Canggu, to pierwszy punkt, który wybraliśmy na nasz pobyt na Bali. Bliskie położenie od lotniska to był najważniejszy argument więc 2 pierwsze noce spędziliśmy w The Palms Canggu.
Czy polecam? Zdecydowanie! Hotelik ma charakter butikowy, można tutaj zarezerwować zarówno nocleg w pokoju głównego budynku jak i w bambusowych domkach, charakterystycznych dla wyspy. My zdecydowaliśmy się na tą drugą opcję. The Palms Canggu ma piękny ogród i bardzo urokliwy basen, który nie jest duży ale dzięki temu woda w nim jest cieplutka nawet w nocy. Można pływać wieczorami, nikt nas z basenu nie przegania – to dodatkowy plus. Położenie hotelu to praktycznie centrum miejscowości (dużo knajp, sklepów czy wypożyczalni skuterów). Jednak przez to, że hotel jest położony bardziej w głąb ulicy, to w nocy jest cicho. Bardzo miła obsługa ale to na Bali jest chyba standard. W hotelu jest możliwość wykupienia śniadań aczkolwiek w Canggu, hotelowe śniadanie to trochę grzech. Wybór restauracyjek, które serwują tutaj przepyszne śniadania jest ogromny więc proponuję wykorzystać tą opcję na maxa.
Bali to koniecznie Ubud
W Ubud, czyli chyba najbardziej rozpoznawalnej części Bali (zielone tarasy ryżowe, świątynie, huśtawki i mnóstwo egzotycznej roślinności) spędziliśmy 4 noce jednak podzieliliśmy to na 2 noclegi. Pierwszy z nich to miejsce absolutnie magiczne, położone dosyć kawałek (30 minut drogi) od centrum Ubud. Jeśli chcecie znaleźć nocleg blisko natury, nawet z łazienką ,,pod chmurką” to Adiwana Dara Ayu jest właśnie tym miejscem.
Pokoje można wybrać w głównym budynku. Jednak szczególnie polecam Wam trochę dorzucić i zdecydować się na 1 z willi, które znajdują się na terenie hotelu. Każda z nich ma swój prywatny basen oraz wannę, w której można zamówić słynną kąpiel w kwiatach. Decydując się na nocleg tutaj, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że tutaj za wiele dookoła nie ma (mam na myśli np. restauracje czy inne atrakcje). Są za to pola ryżowe, spektakularny basen i natura na wyciągnięcie ręki. Co z owadami? Są, bądźcie na to gotowi, że nie tylko je widać ale też słychać. Zwłaszcza w nocy! Jednak strach, który temu może towarzyszyć jest wart doświadczenia nocy tutaj.
A Adiwana Dara Ayu, w cenie noclegu było już śniadanie. W ciągu dnia działa restauracja więc nie padniemy z głodu. Nie było tak smacznie jak w Canggu ale po prostu dobrze. 🙂
Honai Resort
Kolejne 3 noce w Ubud spędziliśmu już w Honai Resort. Przyznam szczerze, że tutaj czułam się fantastycznie. Hotel składa się z kilku domków z pokojami a same pokoje… bajka! Bardzo duże z równie ogromną łazienką i do tego świetnie wyposażone. Parasolki, szlafroczki, klapki, sól do kąpieli, torebka gdybym akurat nie miała, darmowe przekąski no tzw. cuda na kiju 😀
Domki rozmieszczone są dookoła pięknego basenu, który pełen jest roślin. Do Ubud mieliśmy bardzo blisko skuterkiem. Nie jest to ścisłe centrum ale dobrze bo pomimo tego, że hotel znajduje się przy ulicy to w nocy nic nas nie budziło. No może raz… gdy jakieś zwierzątko próbowało dostać się do Naszego pokoju 😀 W Honai Resort również mieliśmy śniadania, smaczne aczkolwiek ciągnęło do tych śniadań na mieście. Tutaj polecam skorzystać z floating breakfast, czyli tzw. pływającego śniadania. Kosztowało całe 28 zł za osobę.
Północ Bali
Z Ubud udaliśmy się na samą północ wyspy. Należy pamiętać, że wyprawa w te okolice to nie ,,rzut beretem” w zależności od ruchu na drodze i warunków, taka trasa może zająć nawet 3 godziny. Nam udało się dotrzeć w miarę sprawnie a po drodze zwiedzaliśmy jeszcze świątynię i Tarasy Ryżowe Jatiluwih.
2 Noce na północy spędziliśmy w Shanti Natural Panorama View Hotel. Hotel otwierał się pierwszy raz po pandemii więc gości było zaledwie kilku. Noclegi można rezerwować w tradycyjnych domkach, jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że północ Bali jest totalnie inna od południa. To jest trochę taki koniec świata. 🙂 Okolica hotelu jest bardzo ,,dzika”, zielona, z wodospadami dookoła. Pod hotelowy basen podchodzą małpki ale to nie te, które wyrywają nam jedzenie i torebki tylko takie, które do człowieka zbyt blisko nie chcą się zbliżać. Na drzewach obok szukają owoców a nad ranem zdarzy się, że przebiegną po dachu domku. Odgłosy natury w tym miejscu są niesamowite, zwłaszcza przy wschodzie słońca, gdy wszystko powoli się budzi. Po prostu dżungla. Jest sporo robaczków i innych zwierzątek – ale skoro miejsce jest blisko natury, to czy może być inaczej?
Przed wyprawą na Nusa Penida
W czasie Naszego pobytu na Bali, mieliśmy jeszcze w planie odwiedzenie sąsiedniej wypsy Nusa Penida. Prom wypływał wcześnie rano z Sanur więc tutaj też spędziliśmy noc poprzedzającą. Wybraliśmy hotelik Sanur House położony około 2 km od portu. W centrum, za bardzo niewielkie pieniądze. Miejsce okazało się być bardzo przytulnymi domkami z ogromnymi pokojami. Basen był malutki ale niezwykle urokliwy i ponownie z bardzo ciepłą wodą! Smaczne śniadania i miła obsługa to dodatkowe plusy tego miejsca. Położenie portu od hotelu jest bliskie jednak na przejazd zarezerwujcie sobie nawet godzinę więcej. Korki tutaj są ogromne. My prawie spóźniliśmy się na łódkę,
Penida Bambu Green
Na Nusa Penida mieliśmy bardzo oryginalny nocleg… bo bambusowy domek na drzewie 🙂 Było to bardzo ciekawe doświadczenie, zwłaszcza gdy domek delikatnie się bujał. Domek w środku jest malutki ale prowadzi do niego długi bambusowy korytarz. Po drodze skręcamy do łazienki znajdującej się na świeżym powietrzu.
Miejsce jest fantastyczne, nocleg można zarezerwować również w domkach zlokalizowanych na ziemi w tradycyjny sposób. 🙂 Penida Bambu Green znajduje się na ,,odludziu” ale to nadaje temu miejscu dodatkowego klimatu. Obok położona jest lokalna wioska, w której odbywają się przeróżne ceremonie. Wieczorami takie odgłosy, sprawiają że robi się trochę magicznie. Rano… wiadomo trochę gorzej ale na 1 czy 2 noce jest to do przeżycia! Śniadanie zamawia się do domku na umówioną godzinę, dzięki czemu możemy cieszyć się takim porankiem.
Na koniec Uluwatu
Uluwatu, czyli surferska miejscowość na samym południu Bali. To tutaj znajdziecie najpiękniejsze plaże. i tu spędziliśmy ostatnie 3 noce. Nie było łatwo znaleźć fajny nocleg, w spoko cenie. Generalnie Uluwatu jest droższe niż np. Canguu czy Ubud. W końcu się udało i mój wybór padł na The Room Padang Padang.
Lokalizacja, wystrój, śniadania, wszystko tutaj jest na plus. Jakimś cudem mam tylko jedno zdjęcie z tego hotelu a szkoda bo basen jest totalnie instagramowy! Leci jako ostatnia polecajka balijskich hoteli. 🙂