Czy Lwów jest piękny?
W czasie sierpniowego urlopu postanowiliśmy, że jakoś wciśniemy do niego jeszcze 3 dni we Lwowie. Lecąc tam moja głowa była napakowana takimi określeniami jak ,,Lwów jest piękny”, ,,drugi Kraków”, ,,przepiękne miasto”, ,,cudne” itd. itd… Tak przynajmniej czytałam.
Jednak będąc już po wizycie w tym mieście mogę podać milion powodów dla których jest warte odwiedzenia. Może nie będzie nim piękno ale szczerze? Chyba wcale nie musi bo Lwów i bez tego jest wart rzucenia wszystkiego i odwiedzenia go w każdej chwili, o każdej porze roku. Może nie zakochałam się we Lwowie ale zapewniam – ciężko będzie znaleźć drugie takie miasto, tak blisko, prawie za płotem. Zdradzę Wam gdzie spać, co zjeść i co zobaczyć? Porady w sam raz na 3 dni we Lwowie 🙂
Komunikacja we Lwowie
Do Lwowa postanowiliśmy lecieć samolotem. Bilet z Katowic kosztował 120 zł w dwie strony za osobę więc jaki miało sens komibnować z innym środkiem transportu? Żaden. Bilety do Lwowa są bardzo tanie i samoloty tam latają prawie codziennie, podobnie jak do Mediolanu, o którym pisałam tutaj.
W momencie wyjścia z lotniska cofnęłam się w czasie i wcale nie piszę tego w negatywnym znaczeniu, raczej chodzi mi o odczucia osoby, której jakby nie było znana jest inna codzienność. Gdy wychodząc z lotniska, nie pojedziesz do centrum bo w trolejbusie ,,brakło prądu” i na zastępczy autobus czekasz około godziny to zaczynasz rozumieć, że przelecieliśmy tylko 400 km ale to wystarczyło aby znaleźć się w innym świecie. Przez najbliższe 3 dni we Lwowie czekała Nas barwna ale trochę inna rzeczywistość. Gdy w końcu pojazd się pojawił i ruszyliśmy, mogłam zaobserwować zaskoczonych Polaków, którzy lecieli z nami. Co ich tak zaskoczyło? Metalowy, ręczny kasownik 🙂 Podobno u Nas też takie były jednak nie mogę tego pamiętać. Lwów daje mi szansę to zobaczyć i nauczyć się obowiązującej procedury 🙂
Autobus trochę jechał, gdy zrobiło się już pełno pojawił się problem kupna biletów (trzeba zrobić to u kierowcy). Osoby wsiadające z tyłu podawały pieniądze (przez cały pojazd!) do samego przodu i prosiły o kupno biletu u kierowcy. Procedura jaką mieliśmy okazję oglądać przez cały Nasz wyjazd, całkiem tutaj normalna. Bilety wracały na koniec pojazdu razem z resztą pieniędzy 🙂
Hotel we Lwowie
Hotel mieliśmy w centrum, niby niedaleko od miejsca gdzie wysiedliśmy z autobusu ale pojawia się kolejny problem – cyrylica 🙂 Mapa offline z reguły opanowana do perfekcji przez mój dwunożny GPS, teraz jakby trochę go przytłoczyła, krążymy ale ostatecznie trafiamy do celu.
Opinie o bazie hotelowej we Lwowie straszyły brakami wody, prądu czy ( o zgrozo! ) karaluchami. Nie wiem czy ktoś serio tego doświadczył ale Nas nic takiego nie spotkało. Hotel, który znalazłam był w tak niskiej cenie, że bałam się co zostanę na miejscu… bardzo się bałam. Ostatecznie ,,bardzo” go polecam.
Spaliśmy tutaj – Hotel Etude, praktycznie w centrum miasta.
Pierwszy dzień we Lwowie
3 dni we Lwowie to nie dużo czasu jednak w planach jak zwykle mieliśmy dobre jedzenie, dużo chodzenia i ,,przewodnikowe” atrakcje. Slyszałam, że Lwów jest tani ale szczerze powiem, że nie spodziewałam się cudów w tym temacie. Cuda jednak się zdarzają i jest to jeden z tych cudów, dla których koniecznie trzeba odwiedzić to miasto.
Jako pierwszy punkt wybraliśmy Wieżę Ratuszową (wejście jakieś 6 zł za 2 osoby). Z Wieży widać cały Lwów, ma ona 65 metrów wysokości i aby na nią się dostać trzeba pokonać ponad 300 schodów. Taras jest czynny przez cały rok. Jak się okazało na dachach Lwowa są ukryte, nie zawsze dobrze oznakowane z dołu restauracje i kawiarnie. Jeden z dachów szczególnie wpadł mi w oko. Po krótkich poszukiwaniach z dołu, trafiliśmy na ten wypatrzony z góry 🙂 Restauracja składała się z kilku poziomów a w środku przypominała co najmniej restaurację dubajską, nowoczesne miejsce, mnóstwo kwiatów, ogromne przeszkolone akwarium. W menu mnóstwo kolorowych drinków, które na słonecznym dachu smakowały jeszcze lepiej niż wyglądały.
Namiary na restaurację tutaj
Na oku mieliśmy restaurację, którą polecał jakiś kulinarny magazyn. Po raz kolejny pojawił się problem z cyrylicą… 🙂 Baluvana Galya serwuje tradycyjne dania Ukrainy i znajduje się naprzeciwko kościoła św. Piotra i Pawła. Gdy już w końcu tam dotarliśmy, zdecydowaliśmy się na barszcz ukraiński z ziemniakami i fasolą a także na polentę z mąki kukurydzianej podawanej z kwaśną śmietaną i skwarkami. Rachunek za 2 osoby (2 zupy, 2 dania główne, lampka wina i ukraińskie piwo) wynosił 48 zł !!! Nie koloryzuję, tak było 🙂 Dania świetne, z pełnymi brzuchami zebraliśmy się i spacerowaliśmy po rynku, podeszliśmy pod Operę Lwowską i zmęczeni skierowaliśmy się do hotelu.
Baluvana Galya – znajdziesz ją tutaj
Drugi Dzień we Lwowie
Może Morze we Lwowie?
Masz smaka na owoce morza? Baru Mushly szukaj tutaj
Kolejnym Naszym punktem była słynna Czarna Kamiennica, która okazała się być w remoncie więc oprócz rusztowań nic nie zobaczyliśmy. W remoncie była też spora część środka Opery Lwowskiej. Mieliśmy dużego pecha.
Hol Opery prezentował się niesamowicie, w pierszej kolejności w oczy rzucają się schody, które osobiście przypominaja mi te słynne z Titanica. 🙂
Po wizycie w Operze spacerowaliśmy po mieście. Zajrzeliśmy do sklepów z pamiątkami. Kupiliśmy śliczny drewniany magnes. Miałam jeszcze ochotę kupić papier toaletowy z podobizną Putina jednak odpuściłam aby nie paradować z nim do wieczora. Widać, że produkt cieszy się dużą popularnością, zwłaszcza wśród Naszych rodaków dlatego można się na niego natknąć na każdym kroku 🙂
Pod wieczór, zwabieni tłumem ludzi i muzyką natrafiliśmy na Teatr Piwa znajdujący się na rynku, miejsce z własnym minibrowarem. Można tam zaopatrzyć się w piwo na wynos, kupić pamiątki ale również zjeść i zabalować przy kuflu wybornych piw 🙂 Odwiedziliśmy jeszcze kopalnię kawy, zgubiliśmy się w wieczornych lwowskich uliczkach i tak zakończyliśmy nasz drugi dzień w mieście.
Teatr Piwa znajdziesz pod tym adresem
3 dni we Lwowie – ostatni dzień
Trzeciego dnia nie mieliśmy dużo czasu, samolot do Katowic wylatywał około 14. Rano poszukaliśmy cukierni, w której moglibyśmy skosztować jeszcze lwowskiego miodownika. Lwowskie desery są uważane za jedna z lepszych na świecie. Tak też było z miodownikiem, który rozpływał się w ustach i wskoczył na czołowe miejsce w moim rankingu deserów. Przypadkiem gdy kierowaliśmy się w stronę trolejbusów jadących na lotnisko trafiliśmy na ulicę z parasolkami, której jakoś nie udało Nam się znaleźć wcześniej 🙂 Szybkie zdjęcie i teraz już mogłam wracać do domu 🙂
Haha opowieść o podawaniu sobie pieniędzy i biletu wcale nie jest taka daleka od polskiej rzeczywistości. Znam ją świetnie z mniejszych miejscowości, gdzie prywatni przewoźnicy oferują taki “standard” jazdy.
Ja chyba nigdy u Nas z tym się nie spotkałam 😀